Muzyczny Dzień Kobiet świętował z łomżyńską orkiestrą nadkomplet publiczności. Wszystko za sprawą popularności w Łomży rosyjskiego repertuaru i takich bardziej rozrywkowych koncertów, łączących repertuar klasyczny z popularnym, a także osoby bardzo lubianego przez łomżyńską publiczność Wiesława Bednarka.
– Przyjeżdżam do Łomży z przyjemnością i dość regularnie, odkąd tą placówką kieruje dyrektor Zarzycki – mówi Wiesław Bednarek. – Byłem tu już siedem albo i osiem razy, praktycznie co roku, w różnym repertuarze, głównie rozrywkowym, ale śpiewałem też „Requiem” Fauré. Współpracowaliśmy też na sesjach wyjazdowych, np. na festiwalu w Kutnie – jest to bardzo miła współpraca i nazbierało się tego już sporo.
Niezwykle utytułowany, występujący na całym świecie w klasycznym repertuarze operowym, Wiesław Bednarek okazał się wymarzonym solistą do koncertu takiego jak „Rosyjskie romanse – z życzeniami dla Pań”, ponieważ od lat z powodzeniem zgłębia również taki repertuar, co zaowocowało też płytą i książką „Romans rosyjski – moja fascynacja”.
– Romans rosyjski to unikalny i zjawiskowy gatunek – zauważa Wiesław Bednarek. – Wycierpiał i przeszedł swoje, można się tylko cieszyć tym, że w tej chwili jest tak dobrze przyjmowany w Polsce. Niestety obecnie dużym cieniem na sztukę kładą się sprawy polityczne, ale ludzie powinni to rozróżniać, wiedzieć, że inaczej trzeba podchodzić do tych, którzy zrobili coś złego, a inaczej do tych wielkich twórców rosyjskich: Lermontowa, Jesienina, Puszkina, którzy zostawili po sobie wspaniałą spuściznę!
Z ową nieprzemijającą spuścizną rosyjskiej muzyki mogli zapoznać się ci wszyscy, którzy czwartkowy wieczór zdecydowali się spędzić w filharmonii, mieszczącej się czasowo w siedzibie szkół katolickich przy ul. Sadowej 12A.
Wiesław Bednarek, pełniący również rolę konferansjera, zaśpiewał aż 10 utworów. Jako pierwszy zabrzmiał „Dorogoj dlinnoju” Borysa Fomina i Konstantego Podrewskiego, będący symbolem tęsknoty za czasami, które nieodwołalnie odeszły w przeszłość po rewolucji październikowej. Był to zresztą jeden z tych romansów, które sprawiły, że wszystkie utwory z tego gatunku trafiły w Związku Radzieckim lat 20. ubiegłego wieku na indeks. Pech tego utworu nie zakończył się na tym, gdyż w latach 50. został splagiatowany przez Gene’a Raskina i wylansowany na całym świecie przez Mary Hopkin jako „Those Were The Days”.
Wymowę podobną do „Dorogoj dlinnoju” miał też nieformalny hymn białogwardzistów „Gari, gari maja zwiezda”, do dnia dzisiejszego jeden z najpopularniejszych rosyjskich romansów. Zabrzmiały też liryczne „Bubiency” „Tolko raz”, „Mietielica” czy „Ja liubliu was tak biezumno”. Niektóre z utworów, jak wzruszający „Pismo matieri” (list matki) z tekstem Sergiusza Jesienina, Wiesław Bednarek zaśpiewał po polsku i rosyjsku, z kolei równie chwytający za serce „Pażaliej” zabrzmiał w całości w poetyckim, polskim przekładzie.
W dwóch utworach jako solista zaprezentował się 19-letni student I roku Wydziału Wokalno-Aktorskiego Akademii Muzycznej w Bydgoszczy i zarazem prof. Wiesława Bednarka – Aleksander Kamedulski. Zaśpiewał on żywiołowe romanse: „Yamszczik, nie goni łoszadiey” oraz „Trojka”, co zostało bardzo życzliwie przyjęte przez publiczność. Jak się okazało, młody śpiewak nie dość, że nie zna języka rosyjskiego, to koncert w Łomży był jego pierwszym występem z udziałem orkiestry.
– Można to określić jako debiut i również jako debiut w filharmonii, chociaż koncert nie odbywał się w sali filharmonicznej, ale był przez filharmonię organizowany – mówi Aleksander Kamedulski. – Już to jest dla mnie zaszczyt, że mogę być chociażby przerywnikiem dla odpoczynku pana profesora na takim koncercie, ale cieszę się również, że mam okazję współpracować z takimi wspaniałymi muzykami jak pan Władmir Bormotow i muzycy znakomitej łomżyńskiej orkiestry! Pan profesor bardzo pomógł mi w początkowym procesie dydaktycznym, gdy uczyłem się tych romansów. Napisał mi fonetycznie teksty, bo nie znam niestety cyrylicy, poznawałem je też z płyt, wykonań pana profesora, innych śpiewaków rosyjskich i uczyłem się odpowiedniej wymowy. Starałem się, żeby brzmiało to po rosyjsku, a nie po polsko-rosyjsku! Gdyby romanse rosyjskie wykonać w języku angielskim lub niemieckim, w żadnym stopniu nie oddałoby to ich ducha – mam wrażenie, że język w ich przypadku jest drugą muzyką!
– Dzięki takim występom Aleksander nabiera ogłady na scenie, obycia ze sceną, co będzie oczywiście procentować w przyszłości – dodaje Wiesław Bednarek. – W klasie i na estradach operowych śpiewa bez mikrofonu, a z reguły na tego typu imprezach śpiewa się z mikrofonem. Dydaktycznie to niezbyt rozwija sam moment śpiewu, bo śpiewak nie kontroluje siebie przez korespondencję z tym powietrzem, które jest na sali koncertowej, bo tak śpiewak z reguły śpiewa, odbiera brzmienie tego powietrza. A tu jesteśmy wzmacniani sztucznie i w tym względzie nie służy to celowi dydaktycznemu, ale też jest pewnym doświadczeniem, per saldo zawsze korzystnym. Bardzo pomocny w przypadku Aleksandra jest też jego znakomity wręcz słuch. W związku z tym potrafi on imitować wymowę języków, których nie zna, ponieważ od razu przyswaja sobie melodię. Pięknie śpiewa po angielsku, chociaż po angielsku mówi dobrze. Znakomicie śpiewa po niemiecku z tymi wszystkimi przegłosami, chociaż tu, póki co, mówi jeszcze średnio. Pięknie po włosku, tak, że to jest olbrzymi atut w przypadku śpiewaka.
Mistrz i uczeń zaśpiewali też wspólnie, w ponadczasowym, bisowanym zresztą romansie „Oczy czarne”, którym to wykonawcy najbardziej porwali publiczność do zabawy. Tradycyjnie też swoje przysłowiowe pięć minut mieli też łomżyńscy filharmonicy, mogący zaprezentować swe umiejętności w instrumentalnych walcu („Odgłosy walca” Swiridowa), polce („Frauenherz Polka” J. Straussa) oraz tangu („Tango” Albéniza). W tym ostatnim. utworze – tradycyjnie już na tego typu koncertach – soliści, dyrektor Filharmonii Kameralnej Jan Miłosz Zarzycki oraz ochotnicy z publiczności, wręczyli wszystkim Paniom obecnym na sali kwiaty, ufundowane przez kwiaciarnię „Ogrodnik” Edwarda Przybylaka.
– Miałem pewne obawy przed dzisiejszym koncertem – ocenia Wiesław Bednarek. – Romans rosyjski jest bardzo specyficznym gatunkiem, bo tutaj nie ma stałego rytmu, czyli jednego z podstawowych parametrów muzycznych, jest za to rytm, który narzuca śpiewający i on może być bardzo różny, bo wychodzi z wnętrza śpiewającego. A jest to orkiestra kameralna, nie 100-osobowa, więc zebrać to wszystko tak, aby to ładnie zsynchronizować, trzeba naprawdę dużych umiejętności i myślę, że z dyrektorem Zarzyckim zawsze się to udaje, bo romanse śpiewałem z tą orkiestrą już wcześniej. Dzisiaj cały recital, z tym, że ja zaśpiewałem 10, a mój student dwa i z panem Władmirem Bormotowem jako dyrygentem, z którym współpraca układała się znakomicie. Orkiestra grała wspaniale! – najlepszym dowodem jakości tej współpracy jest to, że myśmy odbyli tylko jedną próbę, po jednym razie zagraliśmy każdy utwór. Zasługuje to na wielkie uznanie: i w kierunku orkiestry i w kierunku dyrygenta.
Chciałbym też tutaj wyrazić wielkie podziękowanie mojemu przyjacielowi, wspaniałemu skrzypkowi i kompozytorowi Tadeuszowi Melonowi, który napisał te wspaniałe materiały – partytury – są to oryginalne opracowania zrobione specjalnie dla mnie.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław W. Wiśniewski