Zaskoczenie śpiewającej po raz pierwszy w Łomży sopranistki może nieco dziwić, ale nie tych, którzy mieli już okazję brać udział w sylwestrowych koncertach łomżyńskiej orkiestry.
Od lat panuje na nich bowiem wspaniała atmosfera, a wysoki poziom prezentowany przez muzyków, udział gwiazd i wyjątkowo starannie dobrany repertuar sprawiają, że bilety na to wydarzenie rozchodzą się bardzo szybko. Podobnie było i tym razem, dlatego też rok 2015 z Filharmonią Kameralną zdecydowało się powitać blisko pół tysiąca melomanów, którzy na dwie godziny przenieśli się do muzycznej krainy filmu, operetki i opery w mistrzowskim wykonaniu.
– Takie koncerty to dobra okazja do zaprezentowania operetkowego i nawet rozrywkowego repertuaru – mówi goszczący w Łomży po raz drugi Rafał Bartmiński. – Niestety z przykrością muszę stwierdzić, że niektórzy koledzy dyrygenci bardzo często mówią, że śpiewamy chałtury, co mnie ogromnie denerwuje, bo uważam, że nasze studia przygotowują nas do występów oratoryjnych, operowych i estradowych. Dlatego jeśli my śpiewamy chałtury, to pani Netrebko z panem Domingo czy panem Kaufmannem, czy wiele innych gwiazd też chałturzy. Uważam, że jest to niesprawiedliwy osąd, ponieważ są to utwory trudne do zaśpiewania, mimo tego, że są przebojowe i lżejsze gatunkowo.
Motywem przewodnim środowego koncertu była miłość, dlatego też Jeanette Bożałek i Rafał Bartmiński kilkakrotnie oczarowali publiczność, opiewającymi miłosne rozterki i uczucia, porywającymi duetami, takimi jak: „Parigi o cara” z opery „Traviata“ Giuseppe Verdiego, bisowana „Bo to jest miłość” z operetki „Księżniczka czardasza“ Imre Kálmána, rozpoczynająca część drugą koncertu „Myszko, to była cudna noc” z operetki „Wiktoria i jej huzar” Paula Ábraháma czy „Tonight” z musicalu „West Side Story” Leonarda Bernsteina.
Nie zabrakło też rodzimego akcentu w „Kujawiaku” Henryka Wieniawskiego w opracowaniu na sopran i tenor z orkiestrą, co soliści podkreślili polskimi akcentami swych kostiumów.
– Wiele uczymy się na takich koncertach – podkreśla Rafał Bartmiński. – Często są to nawet półrecitale, śpiewamy arie, są duety – zawsze przemycamy jakieś operowe szlagiery.
Zawsze też staramy się włączać do programu takich koncertów trochę muzyki polskiej, np. „Kujawiaka” Wieniawskiego czy muzyki operowej, przemycając jakby między bardziej rozrywkowymi utworami rzeczy, które są bardziej cenione, które pozwalają połknąć publiczności tego bakcyla, że ktoś pójdzie później do teatru operowego czy operetki.
Publiczność łomżyńskich koncertów sylwestrowych jest też przyzwyczajona do różnego rodzaju niespodzianek. Podobnie było i tym razem, kiedy to wykonanie „Myszko, to była cudna noc” wzbogaciły żartobliwe, aktorskie scenki.
Podobnie było w filmowych przebojach wykonywanych przez harfistkę Małgorzatę Komorowską, bo solistka pojawiła się na scenie przed wykonaniem suity na harfę i smyczki „Le-Grand” pod parasolem akustyka Jana Suchodoły, jak na utwór inspirowany muzyką filmową Michela Legranda „Parasolki z Cherbourga”, z kolei w legendarnej kompozycji Waldemara Kazaneckiego, Walcu Barbary z filmu „Noce i dnie”, to dyrygent i dyrektor łomżyńskiej orkiestry Jan Miłosz Zarzycki wcielił się w rolę Karola Strasburgera (Józefa Toliboskiego), wręczając solistce nenufary i odtwarzając jedną z najpopularniejszych scen w historii polskiej kinematografii. Małgorzata Komorowska oczarowała też publiczność subtelnym „Moon River” ze „Śniadania u Tiffany’ego”, z kolei filharmonicy zabłysnęli w
„Tik-tak polka” i marszu triumfalnym „Einzugsmarsch” Johanna Straussa syna oraz również dwóch kompozycjach amerykańskiego kompozytora Leroya Andersona: „Sleigh Ride” oraz „Fiddle-Faddle”, w której instrumentaliści wystąpili też w roli… wokalistów.
Soliści też kilkakrotnie zaśpiewali solo, m.in. w „Recondita armonia” Giacomo Pucciniego czy „Twoim jest serce me” Franza Lehára, które Rafał Bartmiński zadedykował kardiochirurgom i kardiologom, czy „Kto me usta” całuje z operetki „Giuditta” również Lehára, „Przetańczyć całą noc” z musicalu „My Fair Lady” oraz kolejny utwór z „West Side Story”, to jest „I Feel Pretty, które wykonała Jeanette Bożałek. Łącznie zabrzmiało aż 21 utworów, nic więc dziwnego, że humory publiczności dopisywały i chętnie wtórowała orkiestrze w walcu z filmu „Noce i dnie” czy popularnych operetkowych szlagierach. Kolejna niespodzianka wzbogaciła „Libiamo” z opery „Traviata” Giuseppe Verdiego, bowiem na scenie obok obojga śpiewaków pojawiła się również Małgorzata Komorowska, która nie tylko zagrała na harfie, ale też wyśpiewała życzenia dla publiczności. I chociaż, tradycyjnie jak na wielu tego typu koncertach na całym świecie, wieczór miał zakończyć „Marsz Radetzky’ego” J. Straussa ojca, to publiczność wymogła na artystach bis – ponowne wykonanie „Bo to jest miłość”.
– Grało mi się wspaniale!– ocenia, również już znana łomżyńskiej publiczności, Małgorzata Komorowska. – Muzycy tej orkiestry znakomicie słuchają, a ponieważ jest to zespół kameralny, 13 osób w smyczkach, więc jest wspaniały do współpracy, tym bardziej, że mają znakomitego koncertmistrza.
– Bardzo się cieszę, że mogłem zaśpiewać z łomżyńską orkiestrą, tym bardziej, że znam część grających w niej muzyków – dodaje Rafał Bartmiński – Znamy się z różnych nagrań czy koncertów i wtedy nie tylko łatwiej się gra, ale jest po prostu milej. Dostałem życzenia od dyrektora Skolmowskiego, abym w nowym roku spotykał się z dobrymi, przyjaznymi i mądrymi ludźmi i to życzenie powolutku się spełnia, bo wszystkim słuchaczom życzę, aby zawsze spotykali na swej drodze takich ludzi, jak tutaj w Łomży!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: 4lomza.pl
Wsparcie ze środków |