– Grałem tu już bodajże w 2008 roku – wspomina Dariusz Samól. – Wtedy przywiozłem większą grupę studentów i uczniów i wspólnie z uczniami szkoły muzycznej robiliśmy taki projekt koncertu z orkiestrą, był też występ takiej mini orkiestry saksofonowej po dwóch dniach warsztatów.
Tym razem ceniony muzyk i pedagog wystąpił w Łomży z jedną ze swych najbardziej utalentowanych podopiecznych Julitą Przybylską.
– Tak naprawdę to saksofon na początku to nie był mój wybór, nakłonił nie do niego tata– opowiada Julita Przybylska. – Ale później przez przypadek znalazłam się na festiwalu saksofonowym w Szczecinie i zapragnęłam wtedy bardzo grać i dostać się na studia do profesora Samóla.
Obydwoje artyści mieli już co prawda okazję półtora roku temu brać udział w Międzynarodowym Festiwalu Kameralistyki Sacrum et Musica, jednak wówczas wystąpili z międzynarodowym Impression Saxophone Ensemble w Śniadowie. Współpracą z łomżyńską orkiestrą może też pochwalić się w swym artystycznym CV Manfredo di Crescenzo, który poprowadził ją w grudniu 2013 roku podczas koncertu mikołajkowego.Nie było więc problemów z nawiązaniem artystycznego porozumienia, a efekty intensywnej pracy na próbach artyści zaprezentowali podczas czwartkowego koncertu.
Już pierwszy wykonany tego wieczora przez Dariusza Samóla z akompaniamentem orkiestry utwór, trzyczęściowy Koncert saksofonowy Larsa Erika Larssona, szwedzkiego kompozytora, którego twórczość odegrała ogromną rolę w rozwoju muzyki tego kraju, oczarował publiczność. Równie gorąco słuchacze przyjęli subtelną Wokalizę op. 34 nr 14 Sergiusza Rachmaninowa w wykonaniu Julity Przybylskiej, a pierwszą część koncertu zakończył Dariusz Samól dziełem hiszpańskiego kompozytora i saksofonisty Pedro Iturralde „Pequeña Czarda”.
– Koncert Larssona był napisany w latach 30., więc nie jest to taka muzyka współczesna, jaką moglibyśmy sobie wyobrazić, ale też ma rozszerzone skale, rozszerzoną harmonię, więc nosi w sobie jakieś znamiona muzyki współczesnej – wyjaśnia Dariusz Samól. – Z kolei Rachmaninow to nie jest kompozytor łatwy w graniu i odbiorze, ale to bardzo tradycyjny i piękny utwór. „Jephthah” też nie wykorzystuje tych efektów, które są obecne w modernistycznej muzyce saksofonowej, bazuje raczej na tradycyjnej skali dźwiękowej i odwołuje się do emocji, sensu ilustracyjnego muzyki.
„Jephthah”, jedno ze sztandarowych dzieł amerykańskiego kompozytora Carla Antona Wirtha, zabrzmiało po przerwie. W tej muzycznej opowieści, bazującej na tekście ze Starego Testamentu,
saksofon altowy Dariusza Samóla kreował rolę nieszczęsnego króla Jefte, zaś sopranowy Julity Przybylskiej jego córki.
– Wspólne granie z własnym profesorem to na pewno ogromne wyróżnienie, bo nie każdy student ma taki zaszczyt – mówi Julita Przybylska. – Ale nie będę ukrywać, że jest to dodatkowo stresujące, jak profesor stoi obok – to jest wyzwanie.
– Julita bardzo dobrze sobie z tym radzi – dodaje Dariusz Samól. – To właściwie większy stres dla wykładowcy, niż dla studenta, bo musi uważać, żeby się nie narazić na jakąś wpadkę, bo to dopiero jest wstyd.
Nietrudno też było zauważyć w czasie czwartkowego koncertu spore zainteresowanie współczesnymi kompozycjami napisanymi na saksofon, nie tylko wśród starszych melomanów, ale też młodzieży biorącej udział w programie „filharmonia/ostrożnie, wciąga!!!”
– Saksofon jest teraz po prostu modny – zauważa Julita Przybylska. – Stał się bardzo popularny, dużo osób chce się na nim uczyć grać – sama też mam bardzo dużo uczniów.
– Uczniowie patrzą na ten instrument raczej przez pryzmat muzyki rozrywkowej i jazzowej – mówi Dariusz Samól. – Słuchaczom saksofon też gdzieś zawsze z tyłu głowy kojarzy się z jazzem, ale powstał jako instrument klasyczny. I mimo ogromnej popularności nurtu rozrywkowego czy jazzowego ten idiom klasyczny wciąż istnieje, szczególnie w muzyce współczesnej. Są kompozytorzy, którzy specjalizują się w wykorzystywaniu tego instrumentu – nie tylko regularnych dźwięków, ale też pewnych efektów dźwiękowych, które można wydobyć z saksofonu znajdują tu zastosowanie.
Finałem koncertu był jednak utwór bez udziału saksofonistów, samodzielny popis łomżyńskich filharmoników w najsłynniejszym utworze instrumentalnym Ryszarda Wagnera, „Idylla Zygfryda”.
A już niebawem łomżyńskich melomanów czekają kolejne saksofonowe wydarzenia: kwietniowy koncert z udziałem gości z Włoch, saksofonistki Valentiny Renesto oraz dyrygenta i pianisty Giuseppe Bruno, a także majowy koncert młodych talentów, którego głównym punktem programu będzie najpewniej koncert saksofonowy Głazunowa w wykonaniu saksofonistki Urszuli Gosk – absolwentki łomżyńskiej PSM, obecnie studentki uniwersytetu muzycznego w Warszawie.
– Muzycy tej orkiestry są bardzo zaangażowani w to co robią – ocenia czwartkowy koncert Dariusz Samól. – Wczoraj mieliśmy naprawdę bardzo intensywną i pracowitą próbę, program dla każdej orkiestry, która by podjęła się go wykonać nie jest najprostszy, bo są one przyzwyczajone do pewnego repertuaru, muzycy są szkoleni na studiach w pewnym zakresie, a te wszystkie utwory są właściwie dla orkiestry nowe, mają pewien stopień trudności. Nie jest to repertuar grany na co dzień, więc cały szacunek dla zespołu, który podjął się tego wyzwania i poradził sobie z nim bardzo dobrze!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk, Wiesław W. Wiśniewski
Koncert zrealizowano w ramach programu "filharmonia/ostrożnie, wciąga!!!"