Tegoroczny festiwal trwał przez ponad półtora miesiąca i złożyło się nań 18 koncertów w Szczuczynie, Grajewie, Łapach, Podgórzu, Puchałach, Ostrowi Mazowieckiej, Piątnicy, Czyżewie i Łomży. Cieszył się dużym zainteresowaniem słuchaczy nie tylko z powodu doskonale dobranego programu poszczególnych koncertów czy ich obsady solistycznej, ale też z racji tego, że w wielu wymienionych miejscowościach te festiwalowe występy Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego są najczęściej jedyną możliwością dla ich mieszkańców, by posłuchać na żywo klasycznych dzieł muzyki poważnej, operowej czy operetkowej.
Publiczność w Łomży ma pod tym względem znacznie większe możliwości, ale i tak w niedzielny wieczór w łomżyńskiej katedrze zjawiły się prawdziwe tłumy. Niektórzy ze słuchaczy byli obecni na poprzednim festiwalowym wykonaniu Mszy koronacyjnej C-dur KV 317 podczas zakończenia IV edycji festiwalu, jednak zdecydowana większość przybyła na koncert, bądź pozostała na nim po wieczornej mszy, zwabiona nie tylko legendą jednego z najwybitniejszych dzieł Mozarta, ale też wykonawcami. Artyści z Białorusi są bowiem doskonale znani łomżyńskiej publiczności: Marina Gorowaja śpiewała już w katedrze na inauguracji ubiegłorocznego festiwalu, a w styczniu tego roku, wraz z Władimirem Gorowojem, brała udział w koncercie „Grodzieński karnawał".Również Tomasz Piluchowski wielokrotnie współpracował z Filharmonią Kameralną, śpiewał także w poprzednim wystawieniu mszy koronacyjnej w 2008 roku.
Zanim jednak zabrzmiało monumentalne „Kyrie" i kolejne części dzieła Mozarta, artyści wykonali kilka krótszych kompozycji. Instrumentalną uwerturą koncertu była Aria na strunie G Jana Sebastiana Bacha, po niej zaś duet Marina Gorowaja - Władimir Gorowoj zaśpiewał„Komm,mein Jesu und erquicke" z Kantaty chóralnej nr 21, również autorstwa najwybitniejszego z muzycznego rodu Bachów, z basso continuo w wykonaniu Tatiany Baranowskiej - piano i Edyty Moskwy - wiolonczela. W kolejnym utworze, „Sancta mater istud agas", fragmentu Stabat Mater f-moll Giovanniego Battisty Pergolesiego, zaśpiewały Marina Gorowaja i Olga Kononkowa, z kolei w „Ave Maria" Adolfa von Dosa solistą był Tomasz Piluchowski.
Kiedy u stóp ołtarza pojawili się wszyscy wykonawcy, przyszła pora na główną atrakcję wieczoru. Wśród słuchaczy było pewnie wielu takich, którzy z niedowierzaniem przyjęli informację, że ową krótką, ale nie najprostszą przecież kompozycję Mozart stworzył raptem w ciągu jednego, marcowego dnia 1779 roku. Smaczku temu wykonaniu dodawał też fakt, że polscy i białoruscy artyści mieli za są sobą tylko jedną, krótką próbę, co nie przeszkodziło im jednak w najmniejszym stopniu w perfekcyjnym wykonaniu „Krönungs-Messe".
- To dobrze, że muzyka przekracza wszelkie bariery i granice - ocenia Ryszard Zimak. - Taka współpraca powinna mieć miejsce i powinna być częstsza. Muszę się przyznać, że przed kilku laty w Brześciu z zespołami Warszawskiej Opery Kameralnej wykonałem z wielkim powodzeniem w polskim kościele Requiem na śmierć króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Dzieło prawie godzinne, w wersji na solistów, chór i organy, zaprezentowane tamtejszej publiczności to też była jedna z takich form przekraczania granic, podobnie jak dzisiejszy koncert.
Artystów ucieszyła nie tylko entuzjastyczna reakcja słuchaczy, ale też ich spora liczba, świadcząca o tym, że w mniejszych miastach też jest zapotrzebowanie na kulturę wysoką, a ciągłe popularyzowanie muzyki klasycznej przez Filharmonię Kameralną zaczyna przynosić efekty.
- Dzisiaj, o dziwo, publiczność przychodzi na koncerty muzyki klasycznej - zauważa Ryszard Zimak. - I tych koncertów, zwłaszcza w świątyniach, które mają do tego warunki, które prezentują akustykę konieczną do zrozumienia takiego dzieła i dają poczucie sacrum. Dyrygując przez wiele lat zauważyłem, że z niewiadomych przyczyn Requiem Wolfganga Amadeusza Mozarta cieszy się niesłabnącym powodzeniem. Gdyby zrobić eksperyment, że na takim festiwalu wykonano by czterokrotnie Requiem, oczywiście w pewnym przedziale czasowym, wszyscy byliby zdumieni, że byłaby nieprzerwanie wielka frekwencja i zainteresowanie. Bo jednak magia muzyczna w sacrum, a jest tych dzieł bardzo dużo, nie tylko Mozarta, sprawia, że przychodzi mnóstwo osób i słucha, tak więc festiwal Sacrum et Musica oraz wszelkie odmiany takich festiwali, cieszą się niesłabnącym powodzeniem i uważam je za bardzo wartościowe.
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski
2015-10-18-zakonczenie