A+ A A-

Karnawał z gwiazdą

Pełen niespodzianek i artystycznych doznań na najwyższym poziomie koncert na finał tegorocznego karnawału przygotowała dla melomanów Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego. Jego gwiazdami byli: dawno nie słyszana w Łomży gwiazda polskiej sceny, sopranistka Grażyna Brodzińska oraz, cieszący się coraz większą popularnością i występujący tu po raz pierwszy, tenor Wojciech Sokolnicki, zaś orkiestrę poprowadził jej dyrygent i dyrektor artystyczny Jan Miłosz Zarzycki.
– Bardzo lubię w swoich koncertach zróżnicowany repertuar, żeby nie było nudno – mówi Grażyna Brodzińska. – Opera, operetka, coś z musicalu, piosenki neapolitańskie – dla każdego coś miłego, żeby publiczność miło spędziła z nami wieczór i posłuchała pięknej muzyki!

Magia nazwiska popularnej solistki, wzmocniona renomą słynącej ze świetnych występów orkiestry, sprawiły, że biletów zabrakło już dwa tygodnie przed koncertem i spóźnialscy mogli liczyć tylko na to, że ktoś ewentualnie zwróci bilet z przyczyn losowych. Takich sytuacji było jednak niewiele i w czwartkowy wieczór salę koncertową Filharmonii Kameralnej wypełnił komplet publiczności. Melomani podkreślali, że takiej okazji, jak koncert samej Grażyny Brodzińskiej nie sposób przepuścić, ona sama też nie kryła radości z powrotu do Łomży.
– Wracam do Łomży z ogromną przyjemnością, bo nie było mnie tutaj 10 lat! – mówi Grażyna Brodzińska. – Z przyjemnością tym większą, że dzisiaj na próbie wszyscy byli szczęśliwi, bo było ciepło – pierwszy raz było tu ciepło. Cieszę się ogromnie, że jesteśmy w nowych warunkach, że muzycy i soliści mają ładne garderoby. Temperatura też jest bardzo, bardzo ważna, zarówno dla nas śpiewaków, bo oddychamy ciepłym powietrzem i nasz aparat głosowy inaczej pracuje, jak i dla muzyków. Słyszałam też, że ma być remont widowni, czyli idzie ku dobremu!
– Moje pierwsze wrażenie było: ale ładna filharmonia! – dodaje Wojciech Sokolnicki. – Piękne miejsce, piękne garderoby, nawet woda stoi w garderobie, co jest dla nas, śpiewaków bardzo ważne. W takich warunkach i w sali o znacznie lepszej po ostatnim remoncie akustyce nie było mowy o nieudanym koncercie. Dobór repertuaru sprawił, że poza popisami obojga śpiewaków solo i w duetach znaczne pole do popisu mieli też łomżyńscy filharmonicy. Już uwertura do operetki  „Baron Cygański” Johanna Straussa syna zachwyciła publiczność, zaś w dalszej części koncertu orkiestra miała okazję zaprezentować jeszcze: Intermezzo z opery „Rycerskość wieśniacza” Pietro Mascagniego, dedykowaną autorowi i sponsorowi kwiatowych dekoracji Edwardowi Przybylakowi polkę „Unter Donner und Blitz” również autorstwa  Straussa syna oraz żywiołowy Taniec słowiański nr 7 op. 72 Antonina Dworzaka. Po przerwie też nie brakowało instrumentalnych popisów najwyższej próby, począwszy od – dedykowanego prezesom i pracownikom sponsora strategicznego koncertu, Okręgowej  Spółdzielni Mleczarskiej w Piątnicy oraz... wszystkim miłośnikom mleka –  „The Waltzing Cat”  Leroy'a Anderssona, Intermezzo z operetki „1001 noc” Johanna Straussa syna, nostalgicznego „Tango Jalousie” Jacoba Gade z wirtuozowską partią
koncertmistrza Cezarego Gójskiego oraz monumentalnego Marsza nr 1 z cyklu „Pomp and Circumstance” Edwarda Elgara.
Grażyna Brodzińska olśniła słuchaczy już w swym pierwszym wejściu, wykonując czardasza z operetki „Perła z Tokaju”, by przed przerwą zaśpiewać jeszcze „Usta milczą, dusza śpiewa” z operetki „Wesoła wdówka” Franza Lehára i zarazić – i tak nie narzekającą na brak humoru – publiczność – śmiechem w  Ariettcie Perichola Jacquesa Offenbacha. Pierwszym i zarazem wieńczącym pierwszą część koncertu duetem okazało się „Libiamo” z opery „La Traviata” Verdiego, zaś Wojciech Sokolnicki zabłysnął w dramatycznym „E lucevan le stelle” z opery „Tosca” Pucciniego i neapolitańskiej pieśni „Core n’grato” Salvatore Cardillo.
Szampański nastrój publiczności poprawił się jeszcze bardziej dzięki słodkiemu poczęstunkowi zapewnionemu przez piekarnię i cukiernię Joanny I Jarosława Śledziewskich, a po antrakcie z każdym utworem na sali robiło się coraz weselej, zaś słuchacze chętniej włączali się do wspólnej zabawy, wystukując rytm, klaszcząc, śpiewając lub chociaż nucąc z solistami popularne arie i przeboje.
– Cieszymy się, że jest publiczność, bo my jesteśmy dla publiczności! –  podkreśla Grażyna Brodzińska. – Jeżeli słuchaczy nie będzie z nami, to my nie mamy po co żyć.
– Cieszymy się, że możemy naszą muzyką dawać słuchaczom tyle radości i przeżyć – dodaje Wojciech Sokolnicki, podkreślając, że entuzjastyczna reakcja publiczności jest największą nagrodą dla każdego artysty.
Grażyna Brodzińska porwała wszystkich dynamiczną „Tangolitą”, równie żywiołowym „Tonight” z musicalu „West Side Story” oraz „Przetańczyć całą noc” z musicalu „My Fair Lady”, gdzie nie odmówiła sobie przyjemności zatańczenia z samym Janem Miłoszem Zarzyckim. Wojciech Sokolnicki zaśpiewał zaś osławione oraz „Nella fantasia” samego Ennio Morricone, udowadniając, że równie pewnie czuje się w każdym rodzaju repertuaru.
– W tych koncertach mogę wykonywać też arie operowe, dramatyczne, przeznaczone na mój głos – mówi Wojciech Sokolnicki. –  Cieszę się, że pani Grażyna właśnie tak zestawia ten repertuar, bo do tego możemy pośpiewać wspólnie piosenki, musical, a do tego te piękne arie.
– To piosenki ze światowego repertuaru, które śpiewali tak wielcy śpiewacy jak Pavarotti czy Domingo, utwory, w których trzeba pokazywać głos– dodaje Grażyna Brodzińska.
Teoretycznie koncert miało zakończyć wspólne wykonanie przez oboje solistów evergreenu „Granada” Agustina Lary, jednak długotrwałe owacje rozentuzjazmowanej publiczności nie przeszły bez echa. Pierwszym bisem był utwór szczególny: dedykowany przez Grażynę Brodzińską
jej zmarłemu 21 stycznia i pochowanemu właśnie tego dnia przyjacielowi Bogusławowi Kaczyńskiemu, wybitnemu dziennikarzowi i niestudzonemu popularyzatorowi muzyki operowej, „Time To Say Goodbye” w oryginale śpiewanym przez duet Andrea Bocelli i Sarah Brightman, ale by nie kończyć w tak minorowym nastroju artyści pozegnali się z publicznością kolejną neapolitaną, radosną „Funiculì, Funiculà”.
– To genialnie grająca orkiestra – ocenia Grażyna Brodzińska. – Spotkałam dziś sporo znajomych muzyków, których nie widziałam przez te 10 lat. Na próbach ćwiczymy, markujemy, coś tam sobie jeszcze sprawdzamy, ale na koncert zawsze wszyscy się spinamy, bo to już musi być na 100 %.
– Jan Miłosz Zarzycki to świetny dyrygent, który umie idealnie zdyscyplinować orkiestrę – dodaje Wojciech Sokolnicki. – Grałem z nim przed 15. laty jako puzonista w orkiestrze. Byliśmy w Szwecji na małym tournée i muzycy bardzo go szanowali. Dzisiaj udało mi się wystąpić z nim jako solista i czułem się bardzo komfortowo. Nie musiałem stresować się tym, że dyrygent mnie nie słucha: wszystko jest pod rękę, on jest z moim głosem i wtedy od razu przyjemniej się śpiewa. Podobnie jest z orkiestrą, bo jest bardzo wymagający, słyszy każdy instrument i jak trzyma dyscyplinę, orkiestra gra naprawdę dwa razy lepiej. Pięknie grają i bardzo przyjemnie nam się z nimi występuje!

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk, Wiesław Wiśniewski



Koncert zrealizowano w ramach programu "filharmonia/ostrożnie, wciąga!!!
"

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj