A+ A A-

Klasyczne arcydzieła

Robiąca międzynarodową karierę dyrygentka Ewa Strusińska oraz pianista o polskich korzeniach Martin Labazevitch byli gośćmi kolejnego koncertu Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w Łomży. Na program „Klasyczne arcydzieła” złożyły się ponadczasowe dzieła
Wolfganga Amadeusza Mozarta, Franza Schuberta i Ludwiga van Beethovena, na bis zabrzmiał utwór Piotra Czajkowskiego, zaś artyści zostali przyjęci owacyjnie przez liczną i bardzo zróżnicowaną wiekowo publiczność.
– Bardzo dobrze oceniam współpracę z łomżyńską orkiestrą – mówi Ewa Strusińska. – To bardzo sympatyczny i niezwykle chłonny zespół, z którym można dużo zrobić, bo szybko pracują. Stosują też wszystkie uwagi o których mówiliśmy, co jest zawsze rzeczą pozytywną.
– Nie wiedziałem czego oczekiwać i jestem bardzo zadowolony z tego koncertu! – ocenia Martin Labazevitch, dodając, że gdyby mógł, to nawet jutro zagrałby znowu w Łomży.

Widok kobiety-dyrygenta na koncercie w Łomży nie jest niczym nowym, bowiem już w maju 2014 roku łomżyńskich filharmoników poprowadziła Krystyna Barańska, dyplomantka Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w Warszawie. Tym razem jednak gród nad Narwią odwiedziła
pierwsza kobieta w historii Anglii na stanowisku asystenta dyrygenta legendarnej The Hallé Orchestra w Manchesterze w latach 2008-10 oraz od trzech sezonów pierwszy dyrygent i kierownik muzyczny Filharmonii Szczecińskiej im. Mieczysława Karłowicza, artystka niezwykle utytułowana i ceniona w świecie.
– Cała moja przygoda z Wielką Brytanią zaczęła się dlatego, że zobaczyłam ogłoszenie o konkursie, pojechałam i akurat go wygrałam – mówi Ewa Strusińska. – Stąd posada asystenta w college muzycznym i zmiana mojego życia o 180 stopni, bo zostawiłam to, co stworzyłam i zbudowałam w Warszawie, posadę asystenta w Częstochowie i przeniosłam się do Wielkiej Brytanii.
Jak zauważa Ewa Strusińska zmiany które zaszły w świecie w ostatnich kilkudziesięciu latach sprawiły, że kobiety zyskały też szansę zrobienia kariery na stanowiskach zarezerwowanych dotąd niemal wyłącznie dla mężczyzn, bo przecież w niczym im nie ustępują.
– To stereotyp – podkreśla Ewa Strusińska. – Jeżeli myślimy o kierowcy, to cały czas myślimy o mężczyźnie, mimo tego, że nawet jak patrzę na ulice Łomży, to 90 % kierowców to młode dziewczyny, które świetnie radzą sobie za kierownicą. To jest już w tej chwili norma i świat zmienia się w każdym zawodzie, dlatego kobiety mogą się realizować zawodowo jako dyrygenci.
Jest coraz więcej dyrygentek, a Polska jest niesamowitym miejscem jeżeli o to chodzi, to zagłębie bardzo utalentowanych kobiet, w dodatku bardzo zmotywowanych. Dyrygentki mojego pokolenia musiały jeszcze się zderzyć z tym stereotypem mężczyzny na podium, w związku z czym musiały się naprawdę postarać by wykonywać ten zawód, być nie tylko bardzo dobre w tym co robią, ale też troszeczkę wywalczyć to miejsce dla siebie łokciami. Teraz sytuacja jest nieco łatwiejsza, a ponieważ sama uczę dyrygowania i mam bardzo dużo dziewcząt w klasie to widzę, że naprawdę są tym zainteresowane.
Na brak zainteresowania słuchaczy nie narzekali też uczestnicy czwartkowego koncertu, na który przybyli liczni melomani w różnym wieku oraz spora grupa uczniów łomżyńskiej i kolneńskiej szkoły muzycznej; nie zabrakło również młodych uczestników realizowanego przez Filharmonię Kameralną we współpracy z Instytutem Muzyki i Tańca programu „filharmonia/ostrożnie, wciąga!!!”. Koncert poprzedziły trzy dni intensywnych, lecz niezbyt długich prób, bowiem szybko okazało się, że łomżyńska orkiestra pracuje niczym te w Wielkiej Brytanii.
– Ta orkiestra ćwiczy bardzo sprawnie! – podkreśla Ewa Strusińska. – We wtorek mieliśmy jedną próbę, w środę jedną podwójną, ale też nie wykorzystaliśmy całego czasu, podobnie jak podczas dzisiejszej próby generalnej.
O tym, że warto było poświęcić w czwartek dwie godziny na wizytę w filharmonii przekonała uczestników koncertu już błyskotliwa Uwertura do opery „Wesele Figara” Wolfganga Amadeusza Mozarta, po której orkiestra w równie porywającym stylu wykonała  V Symfonię B-dur „Wiosenną” D. 485 kolejnego wiedeńskiego twórcy,  Franza Schuberta. Muzycznych przeżyć najwyższej próby nie brakowało też po przerwie, gdy – tuż po rozlosowaniu pośród posiadaczy koncertowych karnetów kompletów dwóch podwójnych zaproszeń na mające odbyć się w sali Filharmonii Kameralnej koncerty Opery Lwowskiej i muzyki legendarnego zespołu Pink Floyd –
za fortepianem firmy Bechstein zasiadł Martin Labazevitch. Pochodzący, podobnie jak dyrygentka, ze Stalowej Woli artysta, kształcący się też w Odessie na Ukrainie i w Nowym Jorku, od lat mieszka i występuje głównie w Stanach Zjednoczonych. Nie zapomina jednak o swej pierwszej ojczyźnie, szczególnie gdy nadarza mu się okazja ponownej współpracy z Ewą Strusińską.
– Z Ewą znamy się od wielu lat i jest to już prawie nasze artystyczne małżeństwo – wyjaśnia Martin Labazevitch, w Polsce znany jako Marcin Łabaziewicz. – Nawet dorobiliśmy się „dziecka”, bo wydaliśmy niedawno płytę w Stanach, tak więc współpraca układa się nam bardzo, bardzo dobrze.
– Mamy już na koncie wspólną płytę – potwierdza Ewa Strusińska. – Została nagrana wspólnie z Orkiestrą Akademii  Beethovenowskiej, gdzie Marcin wykonuje II Koncert i Fantazję na tematy polskie Chopina, a ja dyryguję jeszcze Uwerturą Moniuszki „Flis” i Małą suitą Lutosławskiego.
I chociaż w czwartkowy wieczór zabrakło utworów z rzeczonego albumu, to nikt z zachwyconych słuchaczy nie miał uczucia niedosytu, podziwiając natchnioną grę solisty oraz towarzyszącej mu orkiestry w trzyczęściowym koncercie Beethovena. Było też słychać i widać, że solista i dyrygentka znają się doskonale, co przekłada się na ich jeszcze lepszą współpracę.
– O niektórych rzeczach właściwie nie musimy już nawet rozmawiać – wyjaśnia Ewa Strusińska. – Sami czujemy gdzie któreś z nas chce trochę więcej czasu, gdzie Marcin chce w jakimś momencie zawiesić jakąś frazę, mamy tu porozumienie bez słów. Chodzi tu również o charakter, bo nie ma w naszym przypadku żadnego ścierania się, kłótni na temat muzyki czy jej interpretacji. To trzech kompozytorów: Mozart, Schubert i Beethoven. Będących blisko siebie, żyjących w podobnym czasie, ale tworzących zupełnie inną muzykę. W tych wybranych na dziś utworach bardzo łatwo można zobaczyć charakter każdego z tych kompozytorów: lirycznego Schuberta, żartobliwego, trochę kapryśnego Mozarta i tego wiecznie niezadowolonego  Beethovena, który nawet jak napisze coś w C-dur, to gdzieś i tak przyłoży tym sforzato albo subito forte.
Długotrwała owacja przyniosła efekty w postaci nadprogramowego utworu – na bis Martin Labazevitch wykonał już solo Nokturn Piotra Czajkowskiego i po raz kolejny oczarował słuchaczy swym kunsztem i głębią interpretacji.
– To wyśmienity pianista! – ocenia jeden z melomanów. – Muszę przyznać, że dzisiejszy koncert był wyjątkowo udany, bardzo też podobała mi się pani dyrygent, niezwykle pewnie i dynamicznie prowadząca orkiestrę. Słychać, że nasza Filharmonia Kameralna jest coraz lepsza, pewnie dlatego przyjeżdża tu coraz więcej cenionych polskich i zagranicznych artystów – oby tak dalej!

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka-Chamryk, Wiesław Wiśniewski



Koncert zrealizowano w ramach programu "filharmonia/ostrożnie, wciąga!!!
"

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj