A+ A A-

Pożegnanie karnawału

Najpiękniejszymi pieśniami i utworami o tematyce miłosnej orkiestra Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego pod batutą Jana Miłosza Zarzyckiego zakończyła tegoroczny karnawał.
Jako soliści zaprezentowali się: debiutująca w Polsce, grająca na fletni Pana Andreea Chira z Rumunii oraz znany już łomżyńskiej publiczności z licznych koncertów tenor Tomasz Garbarczyk.
Jak zawsze na koncertach łomżyńskich filharmoników nie brakowało repertuarowych niespodzianek i zaskakujących wykonań znanych przebojów, z duetem obojga solistów w „My Way” włącznie, a piekarnia „Śledziewscy” zadbała o pączki na finał tłustego czwartku.

Zagraniczni artyści, nierzadko wybitni wirtuozi, nie budzą już żadnego zdziwienia na kolejnych koncertach Filharmonii Kameralnej. Jednak muzycy grający na fletni Pana odwiedzają Łomżę stosunkowo rzadko, a jest to instrument wyjątkowo ceniony przez publiczność. Mogło to więc mieć wpływ na poprawienie – i tak imponującej – frekwencji, a reakcje słuchaczy i ich opinie po koncercie nader dobitnie wskazują, że w żadnym razie nie był to wieczór stracony.
Jako pierwszy na scenie pojawił się solista Warszawskiej Opery Kameralnej Tomasz Garbarczyk, śpiewający słynne, najlepiej znane z wykonania Jana Kiepury, „Ninon”. Już w tym wielkim przeboju z jak najlepszej strony pokazali się również łomżyńscy filharmonicy, w tym trębacz Kamil Borusiewicz, a z każdym kolejnym utworem robiło się jeszcze ciekawiej.
– To było już z siedem lat temu, jeszcze w starej sali Filharmonii Kameralnej, wcześniej też już byłem do Łomży zapraszany – zauważa Tomasz Garbarczyk. – Z tym większą przyjemnością tu wracam i cieszę się, że udało się, że w teatrze, w którym obecnie pracuję, mam akurat wolne, więc nic nie stanęło na przeszkodzie, abym mógł znowu zaśpiewać w Łomży.
Andreea Chira wystąpiła przed przerwą dwukrotnie, wykonując „Karnawał wenecki” Jeana-Baptisty Arbana oraz „The Lonely Shepherd” z repertuaru, wielce niegdyś popularnej, orkiestry Jamesa Lasta tak porywająco, że już w połowie koncertu zanosiło się na bisy. Temperaturę na sali dodatkowo podgrzali jeszcze drugi solista i sama orkiestra: Tomasz Garbarczyk barytonowym w oryginale songiem „Tę uliczkę znam” z musicalu „My Fair Lady” oraz słynną „Granadą”, zaś filharmonicy przeszli samych siebie w olśniewających kunsztem wykonania „Annen-Polka op. 117” Johanna Straussa syna oraz „Sleigh Ride” Leroy'a Andersona.
Antrakt z pączkami, dla wzmocnienia sił przed dalszymi atrakcjami, był więc jak najbardziej wskazany, a po zmysłowym tangu „La Cumparsita” na scenę Centrum Kultury przy Szkołach Katolickich wyszła Andreea Chira: artystka pochodząca z muzycznej rodziny, studiująca w rodzinnym Bukareszcie oraz w Wiedniu, z fletnią pana związana od najmłodszych lat.
Muzyką interesowałam się od dzieciństwa – potwierdza Andreea Chira. – Śpiewałam od zawsze, ale mój głos okazał się nie najlepszy i stanęło na tym, że będę uczyć się grać. W szkole muzycznej miałam do wyboru wiolonczelę lub fletnię Pana. Moja mama powiedziała wtedy: wiolonczela jest dla ciebie za wielka, więc została tylko fletnia Pana, tym bardziej, że mama bardzo lubiła jej dźwięk. I to był świetny wybór, bo uwielbiam na niej grać, jest ona w Rumunii instrumentem tradycyjnym – od niego zaczęłam i na pewno już ze mną pozostanie!
„Gabriel's Oboe” Ennio Morricone z filmu „Misja” oraz taneczne „Hora Martisorului” rumuńskiego kompozytora Grigorasa Dinicu potwierdziły, dlaczego fletnia Pana nie ma sobie równych w dziedzinie muzyki filmowej czy inspirowanej folklorem. Znalazło to również odbicie w wykonaniu peruwiańskiego evergreenu „El condor pasa” czy „Libertango” Astora Piazzolli, solo fletni Pana ozdobiło też kolejny standard, śpiewany przez Tomasza Garbarczyka utwór „My Way”.
Tenor wykonał do tego w drugiej części koncertu „Gdybym był bogaczem” z musicalu „Skrzypek na dachu”, również napisane pierwotnie na baryton oraz włoskie przeboje „Non ti scordar di me” i „Mamma”, a i filharmonicy nie pozostawali w tyle, prezentując choćby „Walc łyżwiarzy” op. 183 Emila Waldteufela. Bisów nie mogło więc zabraknąć, ale artyści byli na tę sytuację przygotowani, mając w zanadrzu jeszcze dwa utwory: „Hora Stacatto” Grigorasa Dinicu i „Brunetki, blondynki”.
– Ta orkiestra jest naprawdę niesamowita! – podkreśla Andreea Chira. – Jestem bardzo szczęśliwa, że mogłam z nią zagrać, było to również dla mnie wspaniałe doświadczenie. Wielką niespodzianką było też dla mnie to, że w łomżyńskiej orkiestrze gra mój przyjaciel Adrian Stanciu, z którym znam się jeszcze z Rumunii i z czasów studiów w Wiedniu – świat staje się coraz mniejszy i było to dla mnie bardzo przyjemne spotkanie.
– Łomżyński zespół jest wspaniały! – dodaje Tomasz Garbarczyk. – Jego brzmienie jest kompaktowe, jak ja to nazywam i z taką orkiestrą naprawdę dobrze się śpiewa. Czuję się z takimi muzykami pewniej na scenie, jest większa łatwość koncertowania: smyki dają dobrą bazę, instrumenty dęte też dotrzymują im kroku i wszystko bardzo ładnie współbrzmi. Wspaniali muzycy, wspaniały dyrygent – czegoż chcieć więcej!?

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj