Odbywające się w Drozdowie regularnie od sześciu miesięcy kameralne koncerty, efekt współpracy Filharmonii Kameralnej i Muzeum Przyrody, mają już swoją wierną publiczność.
Dlatego w niedzielny wieczór salon Lutosławskich zapełnił się miejscowymi i przyjezdnymi melomanami. Co niektórzy od czasu do czasu zerkali co prawda w telefony, nerwowo sprawdzając wynik finałowego meczu Chorwacja – Francja, ale nawet najbardziej zainteresowani futbolem uznali w końcu, że przy wyniku 4:1 dla Francuzów ich rywale nie mają już większych szans na odrobienie takiej straty i już na spokojnie mogli oddać się muzyce. A było rzeczywiście czego słuchać, bowiem Marko Miletić i Mihajlo Zurković to nie dość, że wirtuozi najwyższej klasy, to jeszcze przygotowali na swe polskie koncerty – ten w Drozdowie był trzecim z kolei, następny zaplanowali aż w Krakowie – bardzo urozmaicony program, złożony z utworów ukazujących piękno muzyki pisanej na fortepian i wiolonczelę. Jego głównym punktem nieprzypadkowo był utwór „Legende de Yephimia” Miloje Milojevića.
– Bardzo zależy nam na tym, aby grając poza granicami naszego kraju zawsze prezentować słuchaczom utwory serbskich kompozytorów – mówi Mihajlo Zurković. – „Legende de Yephimia” jest o tyle ciekawa, że to nie tylko piękna muzyka, ale też bardzo ciekawa historia o naszej pierwszej kobiecie-dyplomacie w czasach średniowiecznej Serbii.
Słuchaczy, wśród których nie zabrało też muzyków, pedagogów, śpiewaków Jacka Szymańskiego i Dariusza Wójcika czy tak zasłużonego dla Filharmonii Kameralnej poety Henryka Gały z małżonką Ireną, urzekły też inne utwory. Jako pierwszy zabrzmiał bowiem, stworzony dla takiego salonowego muzykowania w kameralnym gronie, trzyczęściowy Fantasiestücke na wiolonczelę i fortepian op. 73 Roberta Schumanna, równie porywająco artyści zagrali też Sonatę na wiolonczelę i fortepian d-moll Claude'a Debussy'ego, inspirowane żydowskimi modlitwami Kol Nidrei na wiolonczelę i fortepian op. 47 Maxa Brucha czy Rapsodię węgierską op. 68 czeskiego kompozytora Davida Poppera. Nic więc dziwnego, że każde kolejne wykonanie było nagradzane długimi owacjami, dzięki czemu program koncertu został poszerzony o bis, słynny Sentymentalny walc op. 51 nr 6 Piotra Czajkowskiego.
– Jestem bardzo zadowolony z tego koncertu, bo widziałem, ile daliśmy ludziom radości – ocenia Marko Miletić. – Lubimy grać w takich miejscach i przed taką publicznością, kiedy czuje się jej energię, kiedy jest jej przepływ pomiędzy nami a słuchaczami. I nawet jeśli jest chłodno, tak jak dzisiaj, to ta gorąca atmosfera sprawia, że się o tym zapomina, bo liczy się tylko piękno muzyki.
– Nasza ścisła współpraca z Filharmonią Kameralną trwa już od Roku Witolda Lutosławskiego – podsumowuje Anna Archacka, dyrektor Muzeum Przyrody w Drozdowie. – Były wtedy różne koncerty, był też zorganizowany przez nas wspólnie, poświęcony Witoldowi Lutosławskiemu, a w tym roku cieszymy się bardzo, że te małe formy muzyczne dzięki Filharmonii mają miejsce w dworze Lutosławskich, bo nie ma lepszego na tego typu wydarzenia. Cieszy nas zainteresowanie słuchaczy, a muzycy podkreślają radość, że mogą koncertować w dworze Lutosławskich, że w ich życiorysie artystycznym pojawi się nazwa miejsca związanego z Witoldem Lutosławskim, więc jest to dla nas podwójna satysfakcja!
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław Wiśniewski