A+ A A-

Świat klasyków w łomżyńskiej Filharmonii

Kolejny koncert Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego w Łomży wypełniły dzieła tylko jednego, za to wybitnego i bardzo wszechstronnego twórcy – Carla Philippa Emanuela Bacha. Orkiestrę poprowadził dyrektor Filharmonii Wrocławskiej, znany już łomżyńskiej publiczności Andrzej Kosendiak. Jak soliści zaprezentowali się zaś wybitni artyści młodego pokolenia: Marta Niedźwiecka (klawesyn), Julia Karpeta (viola da gamba) oraz Krzysztof Karpeta (wiolonczela, viola da gamba).

Program koncertu pierwotnie obejmował również utwory J. Haydna, a jako solista miał wystąpić tylko wiolonczelista Krzysztof Karpeta. Okazało się jednak, że warto poświęcić więcej uwagi twórczości drugiego syna Jana Sebastiana Bacha oraz zaprosić jeszcze dwie solistki.
– Chciałem, żeby ten koncert był poświęcony twórczości Carla Philippa Emanuela Bacha, trochę pełniej niż tylko przez symfonie – mówi dyrygent Andrzej Kosendiak. – Był to kompozytor niezwykle znaczący w XVIII wieku, jego twórczość też jest bardzo wszechstronna. Dlatego do dwóch spośród sześciu powstałych w Hamburgu symfonii dodaliśmy koncert wiolonczelowy. Dobrym posunięciem wydawało mi się też pokazanie twórczości gambowej, bo ten instrument był wówczas niezwykle popularny, szczególnie we Francji, ale też na wszystkich dworach europejskich.
– Ja pojawiłam się dlatego, że w takim repertuarze klawesyn jest elementem podstawowym, głównym i najważniejszym – dodaje Marta Niedźwiecka. – Gram we wszystkich utworach, realizuję basso continuo, ale można powiedzieć, że to jest partia solowa, bo najczęściej tam improwizuję. Bo linię basową którą wykonuję mam zapisaną i można ją zagrać bardzo prosto, albo rozwijać. Zależy to od tego, jak się traktuje klawesynistę w orkiestrze – jeśli jest to podejście jak dawniej, to pozwala mu się na trochę swobody. Do tego jestem sekcją rytmiczną, razem z grupą basową - muszę dbać o to, żeby było równo.
– Klawesynista w tych czasach był bardzo często szefem orkiestry – potwierdza Andrzej Kosendiak. – To była kluczowa postać i od klawesynu prowadzili koncerty najwybitniejsi dyrygenci ówczesnych czasów, jak Haendel, Bach i wielu innych.
Koncert rozpoczęła Symfonia h-moll Wq 182/5, H. 661. Dzieło napisane w r. 1773 dla barona G. von Swietena jest zarówno klasycznym przykładem wykorzystania partii klawesynu w obrębie większej formy muzycznej, jak i pomostem pomiędzy twórczością Jana Sebastiana Bacha a muzyką epoki Romantyzmu.
– W przypadku klawesynu pozornie jest to akompaniament, ale z bardzo dużym elementem improwizacyjnym – wyjaśnia Andrzej Kosendiak. – Po tym poznawano kunszt kompozytora i wykonawcy, że potrafił tak realizować tę partię klawesynową, że zachwycał słuchaczy i przykuwał ich uwagę.
C.Ph. E. Bach był prawdziwym wirtuozem klawesynu oraz równie wybitnym kompozytorem dzieł pisanych na instrumenty klawiszowe. Jednak zanim publiczność mogła ponownie przekonać się o mistrzostwie w tej dziedzinie żyjącego w latach 1714 – 1788 niemieckiego kompozytora, zabrzmiał Koncert wiolonczelowy A-dur  Wq 172, H.439.  Krzysztof Karpeta udowodnił w nim, że nie bez przyczyny cieszy się sławą jednego z najwybitniejszych polskich wiolonczelistów młodego pokolenia. Oparty często na improwizacji styl C.Ph. E. Bacha jest również bliski temu multiinstrumentaliście również dlatego, że razem z trzema braćmi gra w Karpeta Jazz Brothers.
– Jazzem zajmuję się bardziej hobbystycznie niż zawodowo – mówi Krzysztof Karpeta. – Na co dzień zajmuję się klasycznym graniem na wiolonczeli, ale jazzem zajmuję się dla rozszerzenia moich zainteresowań i uważam, jest to bardzo istotne dla muzyków, żeby kształcić się w wielu aspektach.
O tym, że wszechstronność jest niezwykle istotna również w przypadku klasycznie wykształconych muzyków publiczność mogła przekonać się zaraz po przerwie. Kameralną Sonatę na violę da gamba i basso continuo C-dur Wq 136  wykonali bowiem tylko goście z Wrocławia. Julia Karpeta i jej mąż Krzysztof zagrali na siedmiostrunowych basowych viola da gamba, a Marta Niedźwiecka towarzyszyła im na klawesynie.
– Jakoś szczególnie nie nastawiałam się na grę na tym instrumencie – mówi Julia Karpeta. – Po prostu pojawił się w domu. Zaczęłam na nim grać, poznawać muzykę, epokę i kompozytorów, którzy pisali na ten instrument. I w sumie obecnie gram tylko na gambie. Mam jeszcze gambę sopranową i nie wykluczam, że jeśli uzbiera się trochę pieniędzy to pojawi się kolejny instrument, na którym też będę uczyć się grać.
– C.Ph.E. Bach jest uważany za najzdolniejszego z synów J. S. Bacha – podkreśla Marta Niedźwiecka. – Pozostawił tak różnorodne dzieła, że wykonanie tych dwóch tak totalnie różnych od koncertu symfonii i jeszcze ta sonata to bardzo przyjemny zestaw! Ten utwór reprezentuje styl właściwy Sturm und Drang (okres burzy i naporu) i można zauważyć w nim głęboką uczuciowość. Jest to możliwe w momencie, gdy gra się w maksymalnie kameralnym składzie, kiedy jest cisza i można usłyszeć wszystkie niuanse
– Na pewno ciekawe dla odbiorców jest to, że zaraz po przerwie zamiast orkiestry pokazują się tylko trzy osoby – dodaje Krzysztof Karpeta. – Jest to taka nietypowa rzecz, która ma tutaj miejsce. Z żoną mamy taki duet gambowy (Fernabucco – red.) i postanowiliśmy przedstawić go również tutaj. Koncert zaczyna się i kończy symfonią, krótkimi w porównaniu do symfonii Mozarta czy Haydna. Ale po koncercie wiolonczelowym i po przerwie sonatę grają tylko trzy osoby. Ale pomimo tak skromnej obsady sonata ta jest bardzo wielobarwna. Można się tu przekonać jak brzmi gamba, jak brzmi gamba grając z continuo, gdzie klawesyn improwizuje partię harmoniczno-rytmiczną.
– Dodatkowym elementem jest tu element improwizacji, który w muzyce barokowej był bardzo powszechną atrakcją – mówi Andrzej Kosendiak. – W jazzie jest to kwintesencja tego gatunku. Krzysztof z Julią mają taki program, który niedługo będzie pokazany we Wrocławiu, w których ten element improwizacji występuje szczególnie. Ich duet gambowy będzie uzupełniony przez teorbę i instrumenty perkusyjne. Improwizację słuchacze zawsze lubią i często się nią pasjonują. W XVII i XVIII wieku wirtuozi nawet troszeczkę się ścigali pod tym względem. Dzisiaj organizowane są konkursy, wówczas też były turnieje, kto jest lepszy, a ważnym elementem koncertów była improwizacja.
 Koncert zakończyła kolejna symfonia z cyklu napisanego przez Bacha w 1773 r. - Symfonia G-dur Wq 182/1, H. 657. Był to kolejny popis łomżyńskich filharmoników oraz klawesynistki
Marty Niedźwieckiej. Nic dziwnego, że publiczność nagrodziła wykonawców nie milknącymi długo oklaskami, zadowolenia nie krył również maestro Kosendiak.
– Bardzo się cieszę, że publiczność była zadowolona z koncertu, bo to jest sens naszej pracy – ocenia Andrzej Kosendiak. – To było kilka dni bardzo ciekawej i owocnej pracy. Orkiestra Filharmonii Kameralnej ma niezbyt często okazję grać utwory wczesnego klasycyzmu i to zawsze jest jakaś przygoda. Tym bardziej, że nie było tutaj dzieła, które byłoby wcześniej wykonywane przez orkiestrę, wszystkie te utwory były dla muzyków nowe. Te utwory to trzy różne brzmieniowe światy autorstwa tego samego kompozytora. Mam poczucie, że jest to skonsolidowany zespół, mający ambicje dobrego grania, w tym przypadku również stylowego. Jestem więc bardzo zadowolony z tego pobytu w Łomży i chętnie przyjadę tu ponownie. Rozmawialiśmy już z dyrektorem Zarzyckim o przyszłym roku, ale na jesieni i będzie to zupełnie inny program niż te, które do tej pory były prezentowane, z udziałem nie tylko orkiestry ale również chórów. Myślę, że będzie to niezwykle ciekawy i inny koncert niż te, które miałem tu okazję do tej pory prezentować!
 
Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Elżbieta Piasecka - Chamryk



Zdjęcia: Wiesław W. Wiśniewski

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj