A+ A A-

Warszawa i Meksyk

Koncert Filharmonii Kameralnej im. Witolda Lutosławskiego pod batutą Michaela Meissnera połączył dwa światy: muzyki polskiej i meksykańskiej. Program opatrzony tytułem „Warszawa i Meksyk” wypełniły bowiem, między innymi, utwory Fryderyka Chopina, oraz licznych kompozytorów pochodzących z Meksyku lub z nim związanych, z José Pablo Moncayo na czele. W czwartek w Łomży odbyło się europejskie prawykonanie utworu Llano Alegre jego autorstwa. Inne utwory twórców z Meksyku również zostały entuzjastycznie przyjęte przez publiczność, podobnie jak Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op.22 Fryderyka Chopina w wykonaniu pianisty z Korei Południowej Jikyo Junga.

O tym, że współczesna muzyka meksykańska jest bardzo interesująca łomżyńska publiczność miała okazję przekonać się w roku ubiegłym, kiedy to na festiwalu Sacrum et Musica wystąpiła Meksykańska Radiowa Orkiestra Kameralna. Zespół prowadzony przez Michaela Meissnera zrobił prawdziwą furorę wykonując w kościele pw. Krzyża Św. utwory kompozytorów z Meksyku. Już wtedy Michael Meissner mówił, że chętnie wróciłby do Łomży z równie pięknymi dziełami innych twórców z tego kraju i po niespełna roku stało się to faktem. Tym razem jednak wywodzący się z Niemiec dyrygent, w którego żyłach, dzięki babci i prababci, płynie też polska krew, a od 23 lat mieszkaniec Meksyku, poprowadził polską orkiestrę. Łomżyńscy filharmonicy sprostali kolejnemu wyzwaniu, bo większość utworów, które zaprezentowali w czwartkowy wieczór, jest grana w Europie bardzo rzadko lub wcale. Dlatego też koncert był bardzo interesujący dla publiczności, która skwapliwie skorzystała z okazji wysłuchania czegoś nowego, a zarazem bardzo interesującego. Jako przebojowy wstęp bardzo dobrze sprawdziła się Mexican Overture amerykańskiego kompozytora Merle J. Isaaca. Autor zebrał w niej, opracował na nowo i połączył w bardzo efektowną całość, liczne fragmenty tradycyjnych meksykańskich tańców i melodii. Słychać było w nich też liczne wpływy muzyki włoskiej czy hiszpańskiej oraz niepowtarzalną lekkość wiedeńskich walców Straussów. Po zasygnalizowaniu, że tego wieczoru królować będzie przede wszystkim muzyka meksykańska, przyszła pora na zmianę nastroju. Zabrzmiał bowiem Valse Triste narodowego kompozytora Finlandii, Jeana Sibeliusa, utwór jakże odmienny od żywiołowej, meksykańskiej muzyki. Pełen zadumy, momentami wręcz mroczny, ale mimo to piękny i urzekający. Doskonale pasował do niego klimatem, wykonany jako ostatni przed przerwą, Andante spianato i Wielki Polonez Es-dur op.22 Fryderyka Chopina. Pierwsza część utworu była solowym popisem JiKyo Junga, w drugiej zaś koreański pianista udowodnił też, że równie dobrze wypada współpracując z orkiestrą. Nic dziwnego, że po entuzjastycznej reakcji publiczności JiKyo Jung musiał zagrać na bis jeden z Walców swego ulubionego polskiego kompozytora. Po przerwie królowały już tylko gorące południowoamerykańskie i meksykańskie rytmy. Suite Mexicana op.16 Eduardo Angulo urzekła słuchaczy rozbudowaną formą, bogactwem zastosowanych w niej rozwiązań oraz szlachetną przebojowością. Każda z pięciu części charakteryzowała się czymś innym: Jarabe Collmeno była skoczna i dynamiczna, podobnie jak finałowa, jeszcze bardziej żywiołowa Polka. Serenata oraz La Zandunga, z wplecionym motywem z pieśni Cielito Lindo, w Polsce znanej od czasów drugiej wojny światowej jako „Teraz jest wojna” były bardziej rzewne, zaś Huapango Criollo było najbardziej zróżnicowane, dzięki licznym partiom instrumentów perkusyjnych. Równie efektownie zabrzmiał, mający tego dnia europejską premierę – 75 lat od chwili powstania – Llano Alegre José Pablo Moncayo. Kompozycja na wskroś współczesna, jednocześnie jednak oparta na tradycyjnym meksykańskim folklorze, co było szczególnie słyszalne w pełnych dynamiki partiach rytmicznych. Jedynym „obcym”, z racji pochodzenia kompozytora, akcentem w tej części koncertu było Libertango Astora Piazzolli, pasujące jednak doskonale do pozostałych utworów i przyjęte przez słuchaczy z dużym zadowoleniem. Koncert zakończył, rzecz jasna bisowany, kolejny utwór kompozytora współczesnego, ale brzmiący, jakby powstał wiele lat temu. Arturo Márquez też z lubością czerpie bowiem pełnymi garściami z bogactwa meksykańskiej muzyki, włączając do poszczególnych kompozycji z cyklu Danzon liczne fragmenty tradycyjnych pieśni czy tańców. Podobnie było z Danzon No. 2, ukończonej 19 lat temu, składającej się z dwóch części: subtelnej z partiami fletu oraz kastanietów i żywego, dynamicznego tańca popularnego nie tylko w Meksyku, ale również na Kubie. Dlatego też, mimo bisu, publiczność wyjątkowo niechętnie godziła się z myślą, że po tej muzycznej wizycie w gorącym Meksyku trzeba będzie stawić czoła dość ciepłej, ale mimo wszystko jesiennej, październikowej aurze…

Wojciech Chamryk
Zdjęcia: Wiesław W. Wiśniewski

Wsparcie ze środków
Funduszu Przeciwdziałania COVID-19

Instytucja kultury Miasta Łomża
współprowadzona przez
Ministra Kultury
i Dziedzictwa Narodowego

 

 

Deklaracja dostępności

Filharmonia Kameralna im. Witolda Lutosławskiego

Login

Rejestracja

User Registration
or Anuluj